wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 11

Gdy chłopak uwolnił się z objęc rodzicielki, w pomieszczeniu z powrotem pojawiła się uśmiechnięta dziewczyna.
-Co się dzieje?-Zadała pytanie, widząc minę zielonookiego.
-Nie nic, co by się miało dziać?
-Dobrze dzieciaki, co byście powiedzieli na teatr? Kupiliśmy z ojcem bilety na dzisiejszy spektakl.
-Ym super, z chęcią pójdziemy.-Odparł szatyn, udawając zainteresowanie propozycją.
-Niestety nie udało nam się kupić czterech miejsc obok siebie, więc siądziemy kilka rzędów dalej od was.
-Nie ma sprawy.-Syn w odpowiedzi posłał jej ciepły uśmiech. W tym momencie pan Verdas zauważył przechodzącą obok gospodynię, która niosła grube księgi.
-Pomogę ci Carmen, a co to jest?
-Państwa albumy ze zdjęciami, chciałam posprzątać w regale, na którym leżały.
-Ah zdjęcia, tak dawno ich nie oglądaliśmy, prawda Saro?
-Świetny pomysł! Violetta trochę pozna naszą rodzinę, a do spektaklu mamy jeszcze sporo czasu.
-Mamo, myślę, że ona nie chciałaby...
-Dleczego nie? Chcę zobaczyć jakim byłeś słodkim chłopczykiem.-Rzuciła mu łobuzerski uśmiech, po czym wszyscy udali się do salonu. Dziewczyna wzięła do ręki album z nie tak dawnymi zdjęciami, bo widać było, że Leon nie wiele się zmienił. Uśmiechała się od czasu do czasu, przeglądając zabawniejsze zdjęcia. Jednak jej mina zmieniła się, gdy natrafiła na uśmiechniętego chłopaka, który obejmował w talii śliczną brunetkę. Im dłużej patrzyła na fotografię, tym bardziej przekonywała się, że ani trochę nie dorównuje urodzie zapewne byłej dziewczynie jej 'chłopaka'. Czując na sobie wzrok szatyna, pośpiesznie zamknęła album i przyłaczyła się do Sary, oglądającej starsze zdjęcia. Po przeglądnięciu kilku stron, pani domu zatrzymała się na rodzinnym portrecie. Violetta zauważyła, że zdjęcie zostało wykonane w tym salonie, jednak meble były nieco inne. Zdziwił ją jedynie widok piątej osoby, która stała między dziećmi Verdasów.
-Kto to?-Spytała nieśmiało, wskazując na chłopaka, który wydawał się być kilka lat starszy od Leona.
-To jest Carlos, nasz syn...zginął rok temu, był policjantem. To dlatego Leon przeniósł się z działu kryminalnego.-Szatynka nic nie rozumiała, przecież on nadal tam pracuje. Popatrzyła na niego i spotkała się ze spojrzeniem, które nakazywało nie rozpoczynać tematu.
-Przepraszam, nie wiedziałam.-Odpowiedziała z powrotem, patrząc na kobietę.
-Nic się nie stało, Christian może zadzwoń już po taksówkę.-Mężczyzna podniósł się ze skórzanej sofy i po odejściu kilku kroków, wybrał odpowiedni numer. Po kilku minutach samochód przyjechał pod posiadłość. Gdy dojechali na miejsce ich oczom ukazał się dosyć spory, wyglądający bogato budynek. Po wejściu do sali, para odszukała swoich miejsc i usiedli na czerwonych fotelach.
-Lubisz tu przychodzić?-Dziewczyna spytała szatyna, który bawił się swoim biletem.
-Niezbyt, ale gdy mieszkałem z rodzicami często tu bywałem. A może..chciałabyś się przejść? Wrócimy zanim się skończy, a rodzice pewnie i tak nie zauważą.-Rozbawiona Violetta nie odrywała wzroku od jego twarzy.
-Mówisz jak nastolatek.-Wtedy obydwoje się zaśmiali, co nie spodobało się osobom siedzącym obok. Światła zaczęły gasnąć, a na scenie pojawiały się postacie.
-To jak, idziemy?-Zapytał chłopak, puszczając jej oczko.
-Dobra, ale będzie na ciebie.-Z uśmiechem na twarzy wstali, następnie przeciskając się między niezadowolonymi widzami. Wkroczyli do pobliskiego parku, gdzie chwilę szli w ciszy. W pewnym momencie ich dłonie zetknęły się. Leon zauważając to, bez zastanowienia splótł razem ich palce, co spowodowało, że szatynka poczuła delikatne uczucie przyjemnego mrowienia w tym miejscu.
-Chyba teraz wyglądamy jak para, prawda?-Onieśmielona dziewczyna w odpowiedzi posłała mu delikatny uśmiech.
-Powiedz mi, dlaczego twoja mama mówiła, że się przeniosłeś?
-Moi rodzice nie wiedzą, że nadal tam pracuję i nie chcę żeby wiedzieli. Lubię swoją pracę, a nie chcę im robić przykrości. Oni wolą, żebym zajął się papierkową robotą. Wiesz, zero szans na jakikolwiek wypadek. Ale nie byłoby tak ciekawie, nie poznałbym ciebie...-Gdy wypowiedział te słowa, Violetta gwałtownie odwróciła głowę w jego stronę. Kilka chwil wpatrywała się w jego cudowne, szmaragdowe oczy, a ich twarze dzieliła coraz mniejsza odległość. Przymknęła oczy i poczuła na swoich ustach rozgrzane wargi szatyna. W jej głowie momentalnie powstało wiele uczuć, bijących się ze sobą, jednak oddała pocałunek.

------------------------------------
I wreszcie mamy beso *.*
Wtoreczek, ok. Człowiek sie wyrobić nie może :D Miał być wczoraj, bo była większość, ale znowu po północy, więc i tak wtorek. A chciałam dokończyć na spokojnie, no i dodajemy teraz ;)
P.S. Dziękujemy anonimowi, który nas nominował na blogu Violetta 2 Polska, poprawiłaś nam humor dzisiaj ;*

6 komentarzy: