Strony

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 8

-Leon, jasne że tak.-Byłam zaskoczona, chłopak- od dzisiaj mój chłopak, uśmiechnął się jeszcze szerzej niz zwylke. Serce zaczęło mi bić mocniej. Odprowadził mnie do domu i delikatnie pocałował w policzek. Nadal nie mogę uwierzyć w to co się wydyrzyło. Kiedy weszłam do domu, mama rozmawiała przez telefon z Sofią, więc poszłam do swojego pokoju, żeby jej nie przeszkadzać. Wzięłam długą kąpiel i przebrałam się w piżamę. Wchodząc do mojej sypilani usłyszałam dźwięk SMSa. "Kolorowych snów Violetta :* Widzimy się jutro." Uśmiechnęłam się po przeczytaniu wiadomości. Odpisałam i położyłam się spać. Po przebudzeniu wyjrzałam za okno, pogoda była piękna. Ubrałam fioletową sukienkę i poszłam zjeść śniadanie.
-Dzień dobry Violu, zrobiłam ci kanapki. Jak zjesz to pójdziemy na zakupy.
-Zjadłam szybko śniadanie i po chwili wyszłysmy. W czasie drogi opowiedziałam jej o wczorajszym dniu. Bardzo się ucieszyła, że jestem z Leonem. Po kilku minutach dotarłyśmy do sklepu. Miałyśmy bardzo długą listę zakupów, ale szybko się uwinęłyśmy. Wracając zobaczyłyśmy dziewczynkę z długim warkoczem. Od razu wiedziałam, że to Kayla.
-Hej Viola ! Jak miło Cię znowu widzieć-Uśmiechnęła się Kayla.
-Mamo to jest Kayla, której ci mówiłam wcześniej.
-Cześć, miło mi cię poznać. Ale świetnie, że masz własnego konia, gdy ja byłam w twoim wieku też bardzo chciałam go mieć, ale rodzice się nie zgadzali. Jednak uczyłam się jeździć przez kilka lat i chyba jeszcze coś pamiętam.
-To wspaniała wiadomość! Może przyjdzie pani obejrzeć Zoe razem z Violą? Bardzo serdecznie zapraszam!
-Dziękujemy za zaproszenie.  Odłożymy tylko reklamówki i juz idziemy. Bardzo chcę ją zobaczyć.
Byłam szczęśliwa , że lepiej poznam nową koleżankę. Po przeprowadzce nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Po chwili wyszłyśmy z domu i udałyśmy się w umówione miejsce. Kayla już na nas czekała. Prowadziła nas przez podwórze do wybiegu. Klacz uniosła łeb i zarżała przyjaźnie. Moja mama wyglądała na szczęśliwą.
-Kayla, ona jest przepiękna.
-Dzięki Angie, jest dla mnie bardzo ważna.
-Przypomina mi mojego dawnego konia.-Stałyśmy jeszcze chwilę obserując Zoe.
-Chodźmy, pokaże wam pozostałych lokatorów stadniny.
Oglądneliśmy konie sportowe i te które przeszły na emeryture.
-To już wszystkie. Chodźmy do domu bo widzę, że się zmęczyłyście.
-To prawda jestem padnięta. Mamo co ty robisz?
-Kaylo co to za koń?             
-To Disney, niedawno odratowany jest u nas miesiąc, ale nie umiem do niego dotrzeć.
-W takim razie idźcie dziewczynki do domu. A ja mogłabym go oglądnąc z bliższa?
-Jest pani ostatnią nadzieją dla niego.
*Angie*
Chciałam wrócić do koni. Gdy zobaczyłam Disney poczułam, że potrafie mu pomóc.
-Zbliżyłam się troszeczke i usiadłam na trawie. Najpierw powinniśmy się do siebie przyzwyczaić. Zaczęłam rozmyślać o mojej mamie, siostrze, Violi. Po dłuższej chwili, gdy zobaczyłam na zegarek nie mogłam uwierzyć, że już tak późno. Spojrzałam ostatni raz na ogiera, który zaczął skubać trawę, co prawda nie podszedł bliżej, ale to już był jakiś sukces. Ruszyłam w kierunku domu. Już prawie bylam u celu kiedy usłyszałam tętęt kopyt. Obróciłam się, przerażony koń pędził prosto na mnie. Na ucieczke było już za późno. Zasłoniłam twarz rękoma, ale w ostatniej chwili poczułam na swojej talii dotyk silnych dłoni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz