Strony

czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 22

Drżącą ręką zapukałam do drzwi.
-Proszę.-Usłyszałam melodyjny głos mojej mamy. Leon położył mi rękę na ramieniu i zachęcił wzrokiem do wejścia. Ujrzałam białą salę z dużym oknem. Nie było tu nic oprócz małej szafki i łóżka. Łóżka na którym leżała Angie.
-Mamo!-Bez zastanowienia rzuciłam się w stronę mojej rodzicielki.
-Violu, spokojnie bo mnie jeszcze zgnieciesz.-Uśmiechałyśmy się do siebie, aż w końcu przypomniałam sobie cel mojej wizyty.
-Co...co ci sie stało, że tu wylądowałaś?-W tym momencie drzwi otworzyły się i ujrzałam w nich Germana.
-Angie przyniosłem ci herbatę i...Violetta?? Co wy tu robicie?
-Martwiłam się o mamę, więc wsiadłam w pierwszy samolot i jestem, ale właściwie nadal nie wiem co się stało...
-German może pojedź z Leonem do naszego hotelu, przecież nie będą tutaj nocować. A ja opowiem Violi.
-No dobrze, chodź chłopcze.-German pomógł mojemu chłopakowi wziąć walizki, po czym obydwoje zniknęli za drzwiami.
-Violu, niepotrzebnie przyjeżdżałaś tutaj, bo to nie jest nic poważnego, ja tylko...zemdlałam, dlatego że...
-Dlatego, że co?
-Córciu, ja jestem w ciąży.-Zamurowało mnie. Siedziałam z otwartą buzią dobre parę minut.
-Wiem, że to może być dla ciebie szokująca wiadomość.
-Mamo, to wspaniale! Wreszcie będe miała braciszka lub siostrzyczke!
-Ulżyło mi, bo myslałam, że będziesz na mnie zła.
-Zła na ciebie? Za taką wspaniałą wiadomość?
-Kocham cię Violu.
-Ja ciebie też.-Dalszą rozmowę przerwał nam lekarz, który przyszedł potwierdzić wypis Angie. Pomogłam mamie pozbierać jej rzeczy i czekałyśmy na chłopaków.
-Violu, przez ten cały wyjazd zapomniałam ci powiedzieć ważnej rzeczy.
-Jakiej?
-Pamiętasz, że mogłyśmy się tutaj przeprowadzić bo dostałam pracę?
-Jasne, że pamiętam, miałaś uczyć muzyki w jakiejś szkole.
-No właśnie nie w jakiejś tylko w Studio. To miała być niespodzianka, ale jak tak teraz tu siedzimy...-Objęłam ją mocno, ze szczęścia. Po chwili usłyszałyśmy kroki na korytarzu.
-To co dziewczyny, gotowe?-Przed nami stał German razem z Leonem. Gdy wyszliśmy ze szpitala pod budynkiem czekała taksówka. Jadąc podziwialiśmy piękne uliczki Wenecji. Wchodząc do hotelu pożegnałam się z mamą i razem z Leonem ruszyliśmy do naszego pokoju.
-Ale tu jest pięknie! Może pójdziemy na spacer?
-Jasne Violetta, ale ja nadal nie wiem co z twoją mamą.-Szczęśliwa opowiedziałam mu całą historię.
-Naprawdę? To świetnie! Będziesz mogła poćwiczyć przed zajmowaniem się naszymi dziećmi.-Uniósł brwi do góry, przez co ja też zaczęłam się śmiać.
-Tak a ile byś chciał?-Kontynuowałam rozmowę.
-Hm.. dwa. Chłopca i dziewczynkę.
-Ok, postaram się.-Tarzaliśmy się po łózku nie przestając się śmiać. W pewnej chwili Leon podniósł mnie na ręce i wyniósł przez drzwi pokoju jak pannę młodą.
-Leon! Postaw mnie! Co ty robisz?
-Mówiłaś, że idziemy na spacer.-Zrobił minę zbitego szczeniaczka.
-No właśnie IDZIEMY.-Dałam szczególny nacisk na ostatnie słowo, a szeroki uśmiech nie schodził mi z twarzy. Chłopak postawił mnie na podłodze, a ja wtedy zmierzwiłam jego grzywkę.
-Teraz to przesadziłaś!-Goniliśmy się do windy, aż w końcu chłopak mnie złapał. Delikatnie objął mnie w talii, a nasze usta złączyły się w pocałunku.

4 komentarze: