Strony

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 35

-Proszę opuścić salę.
-Ale...-Niechętnie wykonałam polecenie i po chwili znajdowałam się na korytarzu. Alex zajął miejsce na zielonym krześle naprzeciwko drzwi, zrobiłam to samo, ale nie mogłam spokojnie siedzieć w takiej sytuacji. Wstałam z siedzenia i niecierpliwie przemieszczałam się z jednej strony na drugą.
-Violu, wszystko będzie dobrze, usiądź bo wydeptasz dziurę w tej podłodze.
-Wiesz, jakoś teraz mi nie do śmiechu.-Powróciłam do poprzedniej czynności, a w mojej głowie pojawiało się tysiąc myśli na minutę. Miałam przed oczami same najczarniejsze scenariusze, kiedy drzwi otworzyły się i wyszedł z nich lekarz. Niemal rzuciłam się w jego stronę. Nie mogłam ułożyć zdania, więc mężczyzna zaczął mówić.
-Pacjent uspokoił się, ale coś musiało się wydarzyć. Najprawdopodobniej czymś się zdenerwował. Najlepiej będzie, jak poleży resztę dnia sam, jutro będzie go można odwiedzić.
-Dobrze, dziękuję.-Byłam niemal pewna, że to co się stało było reakcją na Alexa. W tym czasie chłopak chciał mi coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek mojego telefonu.
-Cześć mamo.
-Violu, gdzie jesteś? Chcielibyśmy wam z Germanem coś ogłosić.
-Ja jestem w szpitalu u Leona, ale i tak wychodziłam.
-To może powiem Germanowi, żeby po ciebie przyjechał, bo zaczyna się ściemniać.
-Ok, paa.-Zakończyłam połączenie i odwróciłam się w stronę chłopaka.
-Odprowadzić cię może do domu?
-Nie, dzięki. German po mnie przyjedzie. Przepraszam, ale musze już iść.-Wyminęłam chłopaka i udałam się do windy. Będąc na dole wyszłam przed budynek. Po chwili zobaczyłam czarny samochód ojca Kayli. Weszłam do środka i przywitałam się. Reszta drogi minęła w milczeniu, chciałam zapytać co takiego będą ogłaszać, ale powstrzymałam się. Gdy weszłam do salonu, zobaczyłam siedzące tam Angie i Kaylę. Chwilę później do pomieszczenia wszedł German, po czym oboje wstali.
-Dziewczynki, jak wiecie jesteśmy zaręczeni i...za dwa miesiące się pobieramy.-Trochę mnie to zaskoczyło, ale byłam szczęśliwa.
-To świetnie mamo, ale przecież ty...
-Tak, właśnie chcemy pobrać się przed urodzeniem dziecka.-Uściskałam oboje, a gdy od nich odeszłam zauważyłam Lope leżącego na dywanie. Kayla chyba zauważyła, że na niego patrzę.
-Violu, tata się zgodził i Lope z nami zostaje!
-Naprawdę? Super! Więc jutro pewnie czeka nas wycieczka do zoologicznego.-Uśmiechnęłam się do dziewczyny i poszłam w stronę schodów. Będąc na górze skierowałam się do łazienki. Umyłam ciało arbuzowym żelem pod prysznic i włosy szamponem o tym samym zapachu. Następnie wysuszyłam się i ubrałam, a po chwili znajdowałam się już w swoim pokoju. Przypominając sobie o piosence, którą napisałam w szpitalu, szybko wyjęłam kartkę z torebki i podeszłam do keyboardu. Jeszcze raz prześledziłam tekst i zajęłam się muzyką. Po jakimś czasie miałam już większość, wystarczyło ją tylko trochę dopracować, ale nie miałam już siły. Zgasiłam światło i ułożyłam się na łóżku.
Rano obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęłam po urządzenie na którym zobaczyłam SMS od Fran.
"Hej Viola, idziemy dzisiaj razem do Leona? Wpadnę po ciebie za godzinkę ;)" 
Odpisałam i udałam się do łazienki w celu wykonania porannych czynności. Ubrana tak zeszłam na dół. W salonie zobaczyłam, że moja mama ogląda jakiś film z Kaylą, która trzyma psa na kolanach. Przywitałam się z nimi i weszłam do kuchni, skąd wziełam miskę z płatkami, które zalałam mlekiem. Zajęłam miejsce obok Angie i zaczęłam jeść.
-Violu za chwilę przyjdzie Lucia z Sofią, zaczniemy organizować ślub. Pomożesz nam?
-Jasne, ale za jakieś 40 minut idę z Francescą do szpitala.
-Nie ma sprawy.-Uśmiechnęłyśmy się do siebie, a ja wstałam w celu odłożenia pustego naczynia do zmywarki. Po wykonaniu czynności wróciłam do salonu, gdzie zastałam mamę witającą się z gośćmi.
-Cześć ciociu, witaj babciu.-Uściskałam kobiety i po chwili siedziałyśmy razem, zastanawiając się nad kolorem dekoracji. Gdy minęło pół godziny usłyszałam dzwonek do drzwi.
-To pewnie Fran, otworzę.-Nie myliłam się, w drzwiach stała Włoszka. Wzięłam torebkę i pożegnałam się. Gdy wyszłyśmy na ulicę, zaczęłam rozmowę.
-Wiesz coś może o Leonie?
-Nadal bez zmian.-Resztę drogi nie odzywałyśmy się, zapewne dziewczyna też myslała o jego stanie. Będąc szpitalu rozmawiałyśmy głównie o Studiu.  Gdy Francesca wyszła nam po kawę, objęłam delikatnie dłoń chłopaka i zaczęłam śpiewać piosenkę, którą wczoraj napisałam.
*Leon*
Nie mogę już tak dłużej. Słyszę wszystko co się wokół mnie dzieje. Czuję każdy pocałunek Violetty na moim policzku. Tak bardzo bym chciał otworzyć oczy, jednak nie dam rady. Jestem bezsilny, jednak gdy dziewczyna jest przy mnie czuję, że dam radę to zrobić. Moje powieki powoli unoszą się ku górze.
Mogę zobaczyć Violettę, która ze łzami w oczach wpatruje się w moją dłoń. Z trudem otwieram usta i zachrypłym głosem wypowiadam jej imię.

3 komentarze: