wtorek, 6 października 2015

Rozdział 6

Przez jakiś czas stał wpatrzony w szatynkę, która odwzajemniała jego uśmiech. Czynność przerwała im rozbawiona Camila.
-I jak tam Leon, stało się coś ważnego?
-Nie aż tak, Ludmiła z Fede coś podejrzewają, ale wątpie, żeby to była prawda...Mateo już poszedł?
-Poszedł to za mało powiedziane.-Jej nastrój momentalnie się zmienił.
-Zerwaliście?
-Tak, ale zmieńmy już temat, bo Violi chyba też nie najlepiej tego słuchać.
-Jak Violi? Co się stało?-Gdy wypowiedział jej imię, dziewczyna podniosła wzrok ze swoich stóp prosto na jego usta. Pożałowała tego, bo wie, że w sytuacji w jakiej jest, serce nie ma prawa być sprzeczne z rozsądkiem.
-Gdy wróciłam on się próbował do niej dobrać, nie wiem co byłby w stanie zrobić jakbym przyszła później.-Leon widząc, że rudowłosa zanosi się płaczem, przytulił ją.
-Ale nic ci nie jest Violetta?-Zawstydzona szatynka zaprzeczyła, nie podnosząc już głowy.
-Ja może już pójdę, cześć.-Siostra chłopaka rzuciła im krótki uśmiech i po chwili zniknęła za drzwiami.
-Idę przygotować kolację.-Nie spodziewając się odpowiedzi zrobił kilka kroków, jednak słysząc głos gwałtownie się obrócił.
-Pomóc ci?
-Jasne, chodź.
-To może spaghetti?-Dziewczyna pokiwała głową na znak zgody-Dobrze, to wyciąg makaron z tamtej szafki.-Brązowooka podeszła do wskazanego miejsca i stanęła na palcach, nie mogąc dosięgnąć. W tym momencie poczuła za sobą ciepło ciała chłopaka. Wyciągnął produkt z szafki będąc tak blisko niej, że mogła poczuć jego wspaniały zapach. Instynktownie zamknęła oczy, otwierając je dopiero, gdy się oddalił. Resztę czasu przygotowywaniu posiłku spędzili w milczeniu. Dopiero po zjedzeniu, chłopak zabrał głos.
-Musimy ci zmienić opatrunek, usiądź w salonie dobrze?-Chwilę później siedziała już na białej sofie w wymienionym pomieszczeniu. Jej wzrok spoczął na jednej rzeczy, którą widziała za każdym razem, gdy tu była, jednak teraz poczuła potrzebę oglądnięcia z bliska czarnego instrumentu. Siadła przy fortepianie i otworzyła klapę, odsłaniając rząd lśniących klawiszy. W tym momencie przed oczami stanął jej obraz rodziców. Gdy była mała zabierali ją na lekcje oraz różne konkursy, w których zajmowała wysokie miejsca. Nie pamiętała ich zbyt dobrze, odeszli w wyniku katastrofy lotniczej. Od tej chwili nie grała więcej. Ale teraz jej palce same zatapiały się w klawiszach, tworząc pełną bólu melodię, odzwierciedlającą jej życie.
Chłopak wracał słysząc dzwięki fortepianiu, jednak gdy przyszedł melodia ucichła.
-Grałaś?-Speszona posłała mu delikatny uśmiech.-Nie wstydź się, to było piękne.-Mówiąc te słowa usiadł obok niej i zaczął grać. Muzyka, którą tworzył nie przypominała tej wcześniejszej. Nie opisywała jej dawnych uczuć, tylko te, które miała w sobie teraz, te szczęśliwe. Gdy skończył obydwoje wymienili się szczerym uśmiechem.
-Ok, chodźmy zmienić ci ten opatrunek.-Ponownie usiedli na kanapie, a Violetta podwinęła rękaw swetra. Teraz już wiedział jak to zrobić i starał się ograniczyć ból do minimum. Po kilku minutach rana była z powrotem opatrzona. Dziewczyna znajdując się już w pokoju, zabrała potrzebne rzeczy i udała się do łazienki. Będąc tam poukładała kilka produktów, kupionych dzisiaj przez Camilę na półce. Później rozebrała się i weszła pod prysznic, myjąc swoje ciało wiśniowym żelem i włosy szampomem o tym samym zapachu. Po skończonej czynności osuszyła się i ubrała w niezbyt długą koszulę nocną. Gdy umyła zęby, wróciła do swojej sypialni. Siedząc na łóżku sięgnęła po stosik książek, ktore dostała razem z ubraniami i wybrała jedną z najbardziej interesującą okładką. Odłożyła resztę na swoje miejsce i pogrążyła się w lekturze. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron zasnęła, nadal trzymając ją w rękach. W środku nocy obudziła się, czując suchość w gardle. Wyszła z pod pościeli i po cichu poszła do kuchni. Zaświeciła światło i nalała sobie szklankę wody. Po zaspokojeniu pragnienia, ponownie nacisnęła przycisk odpowiadający za jasność. Znajdując się w salonie, z trudem utrzymała się na nogach z powodu widoku, który zobaczyła. Ktoś zamykał drzwi wejściowe, którymi właśnie wszedł, wtedy gdy starając się nie zostać zauważona przemknęła do pokoju Leona. Roztrzęsiona pobiegła do chłopaka, budząc go gwałtownym potrząśnięciem
-Llleon...tam jest...on wszedł...ja...-Szatyn w mroku widząc przerażone spojrzenie dziewczyny, zerwał się z łóżka i ostrożnie wyszedł z pokoju, zapalająć swiatło w salonie. Nie widząc nikogo, spojrzał w stronę chowającej się za nim Violetty.
-Jesteś pewna, że kogoś widziałaś?-Bezgłośnie wypowiedziała słowo potwierdzenia próbując powstrzymać łzy.
-Dobra, zaczekaj tu.-Wyszeptał, po czym ostrożnie poszedł w stronę kuchni. Rozglądając się, usłyszał rozpaczliwy krzyk dobiegający z salonu. Nie zastanawiając się, szybko zawrócił do poprzedniego pomieszczenia. Zastał widok niebezpiecznie wyglądającego mężczyzny z bronią przyłożoną do skroni Violetty, w której oczach można było dostrzec wyraźnie rysujący się strach.

-----------------------------------------
Witam c:
Wiem dzisiaj nie poniedziałek, ale wczoraj się nie wyrobiłyśmy. Miałyśmy dzisiaj wygłaszać przemówienia na polskim i tyle na to czasu straciłyśmy, a w końcu nas nie pytała :')
No ale mniejsza z tym. Jak wam się rozdział podoba?
Abrazos ^.^
S&M

6 komentarzy:

  1. Pod koniec prawie zawału dostałam :-o Czekam na ciąg dalszy
    Besos :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze mega. Czemu musiałyście urwać w najciekawszym momencie ? #nauczycielki_polskiego_krzyżują _plany xD Teraz wypowiem się na temat rozdziału, który mnie mega przeraził. A więc Vilu już coś mówi, co mnie bardzo cieszy. Czytałam coś podobnego (nie z Violetty) i główna bohaterka zaczynała mówić koło 50 rozdziału. A ta scenka z Leonem w kuchni była taka awww.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;* Ja nie widziałam nic jakiegoś podobnego, ale pasowało mi żeby mówiła xd

      Usuń
  3. Nie jestem fanką violetty ale blog lubię czytać i serio udało wam się zbudować całkiem przyzwoite napięcie :o ��

    OdpowiedzUsuń