*Ludmiła*
On był idealny. Nigdy nie spotkałam nikogo o tak wspaniałym uśmiechu i ślicznych, piwnych oczach. W ogóle nie mogłam skupić się na pracy. Gdy skończyliśmy sprzątać Violetta powiedziała, że musi iść do domu. Troche mnie to ucieszyło, bo zostałam sama z chłopakiem.
-Jestem Federico, ale mów mi Fede.-W tym momencie nadepnęłam obcasem jakiś kamień. Miałam wrażenie, że zaraz uderze twarzą w trawe, ale wtedy poczułam jak czyjeś silne ramiona ratują mnie przed upadkiem. Spojrzałam na mojego wybawcę. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Wtedy Fede pomógł mi wstać.
-...dzięki-Powiedziałam lekko zakłopotana. Chciałam szybko zmienić temat.
-Może gdzieś razem pójdziemy? Słyszałam, że dzisiaj jest fajne karaoke tutaj niedaleko.
-Nie mam ochoty, nie lubię karaoke.
-No chodźmy, tylko na chwilę, obiecuję.
-Dobra, takiej piękności nie odmówię.-Wtedy uśmiechnął się zawadiacko.-Byłam ucieszona, że się zgodził. Może uda mi się poznać go lepiej. Po paru minutach doszliśmy na karaoke. Zajęliśmy pierwszy wolny stolik. W budynku panował świetny klimat, zauważyłam, że Fede też się tu podoba. Po chwili dziewczyna z mikrofonem powiedziała, że teraz zaprasza kogoś z widowni na scenę. Bez zawahania wstałam i chwyciłam Fede za rękę.
-Co ty robisz Ludmiła?!
-Po to tu przyszliśmy prawda?-Puściłam oczko do chłopaka, a on po chwili ruszył razem ze mną. W głośnikach leciało "Nuestro camino". Zaczełam śpiewać, Fede po chwili dołączył do mnie. Jak on pięknie śpiewa! Kiedy skończyliśmy dostaliśmy duże brawa.
-Wow, Fede nie chwaliłeś się, że masz taki cudowny głos! Słyszałeś o Studiu on Beat ?
-Tak, ale to nie dla mnie.
-Według mnie musisz się tam zapisać. Zastanów się nad tym dobrze.
-Przemyślę to, teraz już muszę iść. Cześć Ludmiła.-Na pożegnanie mocno mnie przytulił. Po paru minutach ja też opuściłam budynek i udałam się do Studia, żeby się zapisać na przesłuchania. Kiedy doszłam zobaczyłam pełno osób grających na instrumentach lub tańczących na korytarzu. Nigdy nie widziałam miejsca, w którym panuje taka miła atmosfera. Skierowałam się do pokoju nauczycielskiego. Zastałam tam kilku nauczycieli. Wręczyli mi dwie karty zgłoszeniowe. Chciałam zapisać także Violę. Kiedy wszystko skończyłam, pomyślałam, że szkoda, że Fede nie chce się tu uczyć. Może uda mi się go przekonać. Wyszłam ze Studia i szłam w kierunku domu. Nagle usłyszałam piękny głos. Przecież skądś go znam! To Fede! Poszłam dalej wzdłuż alejki. Zobaczyłam Fede grającego na gitarze. Śpiewał "Te esperare" Usiadłam koło niego, słuchając piosenki.
-Myślałem długo nad tym. I zdecydowałem, że się zapisze do Studia.
-To świetnie! Właśnie stamtąd wracam i muszę przyznać, że to miejsce wywarło na mnie spore wrażenie.-Uśmiechając się do siebie poszliśmy do Studia.
Strony
czwartek, 30 kwietnia 2015
Rozdział 13
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Rozdział 12
Zrezygnowana udałam się do domu. Poszłam prosto do mojego pokoju, nie chciałam pokazywać się mamie w takim stanie. Zaczęłam grać "Hoy somos mas" i od razu poczułam się lepiej. Gdy skończyłam usłyszałam znajomy dzwięk emaila. Podeszłam do komputera i otworzyłam wiadomość.
"Cześć Violetta, mam nadzieję, że podobały ci się kwiaty odemnie. Spotkamy się? Czekam w parku. Tomas"
Zamurowało mnie. No tak przecież Tomas przyjechał. Postanowiłam pójść, musiałam wszystko sobie z nim wyjaśnić. Poprawiłam rozmazany makijaż i wyszłam z domu. Zauważyłam go na ławce, trzymał gitarę. Przeszedł mnie dreszcz. Przypomniałam sobie wszystkie chwile, które spędziliśmy wspólnie w Argentynie.
-Tomas słuchaj...
Gdy próbowałam mówić chłopak zaczął grać na gitarze "Voy por ti". Uśmiechnęłam się lekko, ale jak skończył przypomniałam sobie o Leonie.
-Witaj księżniczko. Tęskniłaś?
-Nie mów do mnie tak, już nie jesteśmy razem.
-Zerwaliśmy z powodu twojego wyjazdu, ale teraz już możemy być razem. Jestem tutaj na wymianie ze Studia i przez cały rok będe z tobą.
-Ale ja już nie chcę być z tobą Tomas.
-Masz już chłopaka, zgadłem?
-Zerwaliśmy i...
-Ja się nie poddam bez walki Violetta.-Po tych słowach odszedł. Zdezorientowana wróciłam do domu. Zastałam tam moją mamę i Germana.
-O cześć Violu, wróciłaś. Zaprosiłam Germana na kolację, nie przeszkadza ci to, prawda?
-Nie no skąd, fajnie że pan przyszedł.-Nie byłam w najlepszym nastroju na odwiedziny, ale musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Dowiedziałam się, że German ma własną restaurację, ale pasjonuje się również jeździectwem. Moja mama słuchała jego historii zafascynowana. Myślę, że coś pomiedzy nimi jest. Po kolacji pożegnałam się z Germanem i poszłam wziąć prysznic. Gdy kładłam się spać do mojego pokoju przyszła Angie.
-Violu, co się dzieje? Widzę, że jesteś smutna.
-Leon ze mną zerwał, przez...Tomasa.
-Co? Tomas jest tutaj?
-No tak, przyjechał na wymianę ze Studia.
-Ze Studia? Nie rozumiem.
-Tak bo oni prowadzą taki projekt, w którym tworzą nowe szkoły na całym świecie.
-Ciekawe...No ale teraz Violu lepiej sie połóż, bo to był ciężki dzień.
-Dobranoc.-Długo nie mogłam zasnąć z powodu dzisiejszych wydarzeń. Ale w końcu znalazłam się w krainie snu...
-Violetta! Zaraz się spóźnimy!-Przede mną stała Ludmiła i próbowała ściągnąć mnie z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 9:40. O 10:00 miałyśmy być w parku. Wybiegłam jak najszybciej z pokoju i ubrałam przypadkowe ubrania. Dość nieudolnie uczesałam włosy i już byłam na dole. Wzięłam jabłko i wyszłyśmy z domu. Miałyśmy 5 minut na dojście. Nie było najgorzej, park nie był daleko. Doszłyśmy punktualnie. Pracownicy wręczyli nam worki i kijki do zbierania śmieci. Po upływie godziny przypomniałam sobie, że ktoś miał nam pomagać. Rozglądałyśmy się i w pewnej chwili zobaczyłyśmy chłopaka w skórzanej kurtce. Był wysoki, a jego ciemne włosy były postawione do góry.
-Siema, sorry za spóźnienie, ale musiałem się wyspać.
-Musiałeś się wyspać?! Wyobraź sobie, że my sprzątamy tu za ciebie od godziny!
-Violetta uspokój się. Daj mu się przedstawić. Jestem Ludmiła.-Po tych słowach moja kuzynka uśmiechnęła się szeroko nie odrywając wzroku od chłopaka. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
sobota, 25 kwietnia 2015
Rozdział 11
Gdy dojechaliśmy na miejsce policjanci wyprowadzli nas z samochodu.
-Zapraszam za mną. Tutaj złożą panie wyjaśnienia.-Spojrzałyśmy przerażone na siebie. Jak mogłyśmy być tak głupie, żeby zrobić coś takiego? Znaleźliśmy się w niewielkim pokoju ze stołem i 4 krzesłami. Ściany w nim były białe. Zauważyłam małe okno na jednej z nich.
-Zacznijmy od zdarzenia w restauracji. Zostałem poinformowany przez właściciela o sytuacji. Wyjaśnicie mi co robiłyście?-Zaczełam mówić, ponieważ to była tylko moja wina.
-Bo w mojej torebce były...kasztany i...one się rozsypały i...
-Może mi pani powiedzieć po co wnosiła pani kasztany do restauracji?
-Ja nie wiedziałam, że one tam są. Dzień wcześniej byłam w parku i zebrałam kilka. Miałam ich użyć do zrobienia dekoracji w pokoju.
-Ach tak... Dobrze, a jak wyjaśnią panie kradzież samochodu i ucieczkę przed policją?-Po chwili milczenia głos zabrała Ludmiła.
-Wie pan, troche się przestraszyłyśmy tej sytuacji i ucieczka to pierwsze co mi przyszło na myśl. To nie był najlepszy pomysł, teraz tego żałujemy.-Policjant zastanawiał się przez jakiś czas, a nasze zdenerwowanie rosło z każdą minutą.
-Nie spowodowały panie żadnej szkody materialnej, ani nikt nie ucierpiał, więc w ramach zadośćuczynienia zapisze was na prace społeczne. Oczywiście będziecie musiały zadzwonić do rodziców, żeby was odebrali.-Udaliśmy się za policjantem do telefonu i zadzdzwoniłyśmy do Angie oraz Luci. Po kwadransie nasze mamy przyjechały. Chwilę rozmawiały z policjantem i wyszłyśmy z komisariatu. Pożegnałyśmy się z Ludmiłą i ciocią i wsiadłyśmy do samochodu. Po drodze do domu opowiedziałam mamie o całym zdarzeniu.
-Violu nie spodziewałam się po tobie czegoś takiego, ale...rozumiem cię. Ja w twoim wieku też robiłam różne szalone rzeczy.
-Czyli...nie gniewasz się?
-Nie, jeżeli obiecasz, że to był ostatni raz.
Obiecuję.-Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
-Policjant mówił, że macie wykonywać prace społeczne i od jutra zaczynacie. Będziecie sprzątać park. Wspominał też, że razem z wami będzie jakiś Federico, ale nie pamiętam już nazwiska. W każdym razie macie przyjść do parku o godzinie 10:00.-W tym momencie dojechałyśmy pod dom. Wysiadłyśmy z samochodu. Angie poszła do garażu, ponieważ musiała sprawdzić jakąś rzecz w silniku. Pod drzwiami zauważyłam bukiet kwiatów, byłam przekonana, że te kwiaty są od Leona. Były śliczne, we wszystkich kolorach. Pośpiesznie wzięłam karteczkę i zaczęłam czytać.
„Nie mogłem bez ciebie wytrzymać, więc przyjechałem żebyśmy mogli być już zawsze razem. Twój Tomas.”
Nie wierzyłam własnym oczom. Wtedy zauważyłam, że ktoś stoi za moimi plecami.
-Wiedziałem, że za szybko podjąłem decyzję o naszym związku. I widze, że nie była dobra. To koniec Violetta!-Leon szybkim krokiem oddalał się w głąb ulicy. -Leon! Czekaj! To nie tak jak myślisz.-Krzyczałam dławiąc się łzami, ale jego już nie było.
środa, 22 kwietnia 2015
Rozdział 10
-Co?! Ja mam nocować u tej wywłoki? Nigdy!-Ludmiła tak krzyczała,że nie pozwoliła nikomu nic powiedzieć. Ja zresztą też nie chciałam z nią spędzać czasu.
-Ludmiła uspokój się! Chcę, żebyś nocowała u Violi po to abyście się w końcu dogadały. Viola to twoja kuzynka. Przez to, że zanocujesz tutaj, będziecie miały okazję się zaprzyjaźnić. Wtedy pomyślałam sobie, że może ciocia ma rację.
-Lucia pora już wychodzić, bo się spóźnimy. Viola mam nadzieje,że spędzicie miło czas z Ludmiłą bez kłótni.
-Ja też mam taką nadzieję.-Lucia uśmiechnęła się do mnie. Po chwili razem z Angie wyszły. Zostałam sama z Ludmiłą.
-Nie wiedziałam, że moja mama wpadnie na taki pomysł,żebyśmy razem nocowały. Przecież ja tutaj nie wytrzymam ani minuty! Wychodzę, nie zamierzam spędzić całej nocy z tobą!
-Ludmiła nigdzie nie idziesz! Ja też na początku nie byłam zadowolona z tego pomysłu, ale my jesteśmy kuzynkami, nie możemy się wiecznie kłócić.
-Ok możemy spróbować, ale niczego nie obiecuję.
-Słuchaj co do Leona, to ja naprawdę nie chciałam...
-To już nie ważne i tak do siebie nie pasowaliśmy, po prostu wkurzyłam się, że woli inną.
-No to co, może zaczniemy wszystko od nowa? Jestem Violetta, miło cię poznać.
-A ja Ludmiła. - uśmiechnęłysmy się do siebie. Pomyślałam, że to nie będzie jednak najgorsza noc. -Może obejrzymy razem jakiś film?
-Dobra. Komedię?-Wybrałyśmy film. Pierwszy raz się nie kłóciłysmy.
-Ludmiła, dlaczego jeszcze nie miałam okazji poznać twojego taty?
-Trudna historia Violetta. Mój tata wyjechał do pracy do USA kiedy byłam mała. Bardzo rzadko nas odwiedza.
-Mój tata odszedł do innej kobiety jak byłam mała i nas zostawił. Do tej pory moja mama nie chce o tym mówić.-Zrozumiałam wtedy, że jednak mamy razem coś wspólnego. Oglądałyśmy film w milczeniu, ale w miłej atmosferze.
-No to co? Zaśpiewamy coś?
-Bardzo chętnie!-Podeszłyśmy do pianinia. Gdy grałam Ludmiła zaczęła śpiewać "Si es por amor", przyłaczyłam się do niej. Muszę przyznać, że tworzyłyśmy razem świetny duet. Po skończonej piosence właczyłam odtwarzacz. Tańczyłyśmy śpiewając, aż zobaczyłam Ludmiłę tańczącą na stole. Bez zastanowienia przyłączyłam się do niej. Bawiłyśmy się wspaniale. W pewnym momencie rozbawiona Ludmiła wyłaczyła odtwarzacz.
-Może pojdziemy do miasta potańczyć?
-Z największą chęcią! Wzięłam torebkę i popeawiłam włosy. Po paru minutach byłyśmy już gotowe. Kiedy doszłyśmy do restauracji w której była impreza, od razu zaczęłyśmy tańczyć. Chciałam poszukać telefonu w torebce, ale zauważyłam tam kasztany. Nie przejmowałam się tym i wróciłam do tańca. W pewnym momencie zobaczyłam, że kasztany zaczęły wypadać, a ludzie tańczący obok nas przewracali się na nich, co wyglądało całkiem zabawnie. Śmiałyśmy się jak nigdy, ale nasza zabawa nie trwała długo. Do restauracji wszedł właściciel i widząc tą sytuację zadzwonił na policję. Próbowałyśmy wyjaśnić to co się tu stało, ale męższczyzna nie chciał słuchać. Nie wiedzieliśmy co robić.
-Mam pomysł, chodź za mną.-Ludmiła złapała mnie za rękę i wybiegłyśmy na zewnątrz. Zauważyłam, że ktoś za nami biegnie, nie miałyśmy szans na ucieczkę. Wtedy Ludmiła pokazała mi samochód, z którego wysiadł dostawca pizzy. Nie zastanawiała się długo. Złapała za kierownicę i odpaliła auto.
-Co ty wyprawiasz?!
-Violetta pomagaj mi a nie marudź!- Ludmiła jechała z dużą prędkością, aż w pewnym momencie zobaczyłam policję. Ludmiła przerażona zatrzymała samochód, żeby nie zderzyć się z zastawiającym nam drogę radiowozem. Widziałyśmy jak policjanci wysiadają i zmierzają w naszą stronę.
-No proszę dziewczyny nie dość, że tak rozrabiały w restauracji to jeszcze teraz kradną samochód i nielegalnie prowadzą. Zabieram was na komisariat.-Posłusznie wysiadłyśmy z samochodu i zajęłyśmy miejsce w radiowozie.
wtorek, 21 kwietnia 2015
Rozdział 9
Mężczyzna odciągnął mnie na bok. Koń przebiegł kilka centymetrów obok mnie.
-Dziękuję.-Zdołałam wymamrotać nadal oszołomiona tym co się stało.
-Na przyszłość radzę się nie zbiżac aż tak do Disney, nie jest przezwyczajona do ludzi i może być nie bezpieczna.-Uśmiechnął się do mnie szeroko. Przyglądnęłam się dokładniej mężczyżnie w niebieskiej koszuli. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał krótkie, ciemne włosy, wydaje mi się, że gdzieś już go widziałam, ale zignowrowałam tę myśl.
-Przyszłem Kaylo, żeby cię zawołać na obiad, ale widzę że mamy gości. Może chciały by panie zjeść z nami?
-Myśle, że znajdziemy chwilkę. Co ty na to Violu?
-Tak, jasne.
Poszłyśmy za mężczyzną. Środek domu był jeszcze ładniejszy niż widok zewnątrz. Na ścianach w salonie wisiały różnego rodzaju obrazy, a w jdalni stał duży stół. Usiedliśmy, a w tym czasie pan domu przyniósł lasange. Wyglądała bardzo pysznie. Jedliśmy podziwiając obrazy.
-No tak, przecież się nie przedstawiłem, mam na imię German.-W tym momencie znowu pomyślałam, że kojarze go skądś.
-Ja jestem Violetta, a to moja mama Angie.-Spojrzałam na Germana, był bardzo zamyślony, postanowiłam jednak się nie odzywać. Po skończonym posiłku pożegnałyśmy się i wyszłyśmy. Musiałyśmy się pośpieszyć, ponieważ Viola miała za 20 minut lekcję śpiewu.
*Violetta*
Kilka chwil po dotarciu do domu zadzwonił dzwonek, od razu wiedziałam kto to.
-Leon!-Uśmiechnęliśmy się do siebie i przytuliliśmy.
-Cześć Violetta, chodźmy na zajęcia bo mamy 10 minut.-Szybkim krokiem dotarliśmy przed salę. Reszta ucznów czekała już w środku.
-Dzień dobry, siadajcie mam ważne ogłoszenie. Od jutra zajęcia będą odbywały się w innym miejscu-Studiu on Beat. Być może niektórzy wiedzą co mam na myśli. Studio prowadzi projekt, dzieki któremu powstają oddziały w innych krajach. W ten sposób uczniowie mogą poznawać różne style muzyczne i kultury. Zachęcam was do wzięcia udziału w egzaminach próbnych.-Zaniemówiłam. Długo myślałam o tym, że źle zrobiłam odchodząc ze Studia, a teraz ono przychodzi do mnie! Spojrzałam zadowolona na Leona.
-Violetta, czy ty czasem nie chodziłaś do Studia on Beat w Argentynie?
-Tak! Bardzo się ciesze, że zrobili taki projekt. Mam nadzieję, że się dostanę.
-Co ty mówisz, przecież śpiewasz najładniej na świecie.-W tym momencie złapał mnie za rękę.
-Na egzaminach sprawdzany jest śpiew, taniec i gra na instrumencie. Do Studia przyjmują tylko najlepszych. Też idziesz?
-Ja? Nie, ja sie nie nadaje. Nie umiem tańczyć.
-To akurat najmniejszy problem, mogę cię nauczyć!-Powiedziałam entuzjastycznie tańcząc jakiś dziwny taniec. Leon zaczął się śmiać.
-Ok, moge spróbować, ale błagam cię przestań już.-Teraz śmialiśmy się razem. Po chwili naszym oczom ukazał się budynek Studia. Weszliśmy do środka. Wyglądało to niemal identycznie jak w Argentynie! Byłam zachwycona. Udaliśmy się do pokoju nauczycielskiego, gdy otworzyliśmy drzwi ujeliśmy dość niskiego mężczyznę w średnim wieku, ubranego w koszulę.
-Dzień dobry, chcieliśmy się zapisać na egzaminy wstępne.
-Proszę, tam są formularze.-Mężczyzna uśmiechnął się i wrócił do wypełniania dolumentów. Wzieliśmy papiery i pożegnaliśmy się. Gdy doszliśmy do mojego domu ujrzałam ciocię Lucię z nikim innym jak Ludmiłą.
-Cześć Violu, właśnie się do ciebie wybierałyśmy.-Spojrzałam na Leona, był zmieszany.
-Ja już musze iść do widzenia pani, pa Violetta.-Po tych słowach dał mi całusa w policzek.
-Cześć ciociu! Witaj Ludmiła. Może wejdziemy do środka?-Ludmiła patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem. Gdy weszłyśmy do domu poczułyśmy zapach spalenizny, po chwili z dymu wyłoniła się Angie.
-O już jesteście? Jaką pizze zamówić na kolacje?
-Mamo co tu się stało?-Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-Próbowałam zrobić lasange z przepisu Germana i troszeczke mi nie wyszło.-Po tych słowach już wszyscy się śmialiśmy, nawet na twarzy Ludmiły zauważyłam lekki uśmiech. Po kilku chwilach Lucia spoważniała.
-Violu, Ludmiła zostanie dzisiaj na noc, żebyście się mogły lepiej poznać, a my pójdziemy z mamą po kolacji do kina. Fajnie, prawda?
I ciekawe co się tam będzie działo? :D
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
Rozdział 8
-Dzień dobry Violu, zrobiłam ci kanapki. Jak zjesz to pójdziemy na zakupy.
-Zjadłam szybko śniadanie i po chwili wyszłysmy. W czasie drogi opowiedziałam jej o wczorajszym dniu. Bardzo się ucieszyła, że jestem z Leonem. Po kilku minutach dotarłyśmy do sklepu. Miałyśmy bardzo długą listę zakupów, ale szybko się uwinęłyśmy. Wracając zobaczyłyśmy dziewczynkę z długim warkoczem. Od razu wiedziałam, że to Kayla.
-Hej Viola ! Jak miło Cię znowu widzieć-Uśmiechnęła się Kayla.
-Mamo to jest Kayla, której ci mówiłam wcześniej.
-Cześć, miło mi cię poznać. Ale świetnie, że masz własnego konia, gdy ja byłam w twoim wieku też bardzo chciałam go mieć, ale rodzice się nie zgadzali. Jednak uczyłam się jeździć przez kilka lat i chyba jeszcze coś pamiętam.
-To wspaniała wiadomość! Może przyjdzie pani obejrzeć Zoe razem z Violą? Bardzo serdecznie zapraszam!
-Dziękujemy za zaproszenie. Odłożymy tylko reklamówki i juz idziemy. Bardzo chcę ją zobaczyć.
Byłam szczęśliwa , że lepiej poznam nową koleżankę. Po przeprowadzce nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Po chwili wyszłyśmy z domu i udałyśmy się w umówione miejsce. Kayla już na nas czekała. Prowadziła nas przez podwórze do wybiegu. Klacz uniosła łeb i zarżała przyjaźnie. Moja mama wyglądała na szczęśliwą.
-Kayla, ona jest przepiękna.
-Dzięki Angie, jest dla mnie bardzo ważna.
-Przypomina mi mojego dawnego konia.-Stałyśmy jeszcze chwilę obserując Zoe.
-Chodźmy, pokaże wam pozostałych lokatorów stadniny.
Oglądneliśmy konie sportowe i te które przeszły na emeryture.
-To już wszystkie. Chodźmy do domu bo widzę, że się zmęczyłyście.
-To prawda jestem padnięta. Mamo co ty robisz?
-Kaylo co to za koń?
-To Disney, niedawno odratowany jest u nas miesiąc, ale nie umiem do niego dotrzeć.
-W takim razie idźcie dziewczynki do domu. A ja mogłabym go oglądnąc z bliższa?
-Jest pani ostatnią nadzieją dla niego.
Chciałam wrócić do koni. Gdy zobaczyłam Disney poczułam, że potrafie mu pomóc.
-Zbliżyłam się troszeczke i usiadłam na trawie. Najpierw powinniśmy się do siebie przyzwyczaić. Zaczęłam rozmyślać o mojej mamie, siostrze, Violi. Po dłuższej chwili, gdy zobaczyłam na zegarek nie mogłam uwierzyć, że już tak późno. Spojrzałam ostatni raz na ogiera, który zaczął skubać trawę, co prawda nie podszedł bliżej, ale to już był jakiś sukces. Ruszyłam w kierunku domu. Już prawie bylam u celu kiedy usłyszałam tętęt kopyt. Obróciłam się, przerażony koń pędził prosto na mnie. Na ucieczke było już za późno. Zasłoniłam twarz rękoma, ale w ostatniej chwili poczułam na swojej talii dotyk silnych dłoni.
niedziela, 19 kwietnia 2015
Rozdział 7
Leon uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Czułam jak oblewa mnie rumieniec. Weszłam wesoła do domu. Próbowałam się czymś zająć, ale myślami byłam już w kinie. Postanowiłam, że przejde się na spacer. Okolica była naprawdę piękna. W ogrodach rosło pełno kolorowych kwiatów, a śpiew ptaków umilał mi widok. Spacerując zauważyłam dziewczynkę. Wyglądała na jekieś 13 lat, ubrana była w niebieską koszulkę i jeansy. Niosła dużo reklamówek, wydawało mi się, że tam są marchewki? Nie miałam nic do roboty więc podeszłam do niej.
-Cześć, pómóc ci może zanieść to do domu?
-Tak, bardzo ci dziękuje, one są naprawde ciężkie.-Po tych słowach dziewczynka podała mi kilka toreb.
-Mam na imię Kayla. A ty?
-Ja jestem Violetta. Miło mi cię poznać.
Przyglądając sie jej z bliska dostrzegłam że jej brązowy warkocz sięga aż do połowy uda.
-Ale ty masz śliczne włosy!-Skomplementowałam nie ukrywając podziwu.
-Dziękuje, ale troche mi przeszkadzają w jeździe na koniach.
-O jeździsz? Ja zawsze chciałam spróbować, ale nigdy się nie zebrałam.-Rozmawiając dotarłyśmy przed duży biały dom pokryty czerwoną dachówką. Obok zauważyłam mniejszy budynek tego samego koloru.
-To jest stajnia Zoe, mojego konia. Uratowaliśmy ją z tatą przed pójściem do rzeźni. Była chora, ale udało się jej wyzdrowieć. Chciałabyś ją zobaczyć?
-Chętnie, ale teraz spiesze się na spotkanie. Do zobaczenia!
-Dziękuję za pomoc Violetta.-Zostało już mało czasu do spotkania z Leonem, musiałam się przygotować. Gdy dotarłam do domu zaczęłam zastanawiać się nad strojem. Po kilku minutach wybrałam tiulową spódniczkę w kolorze miętowym i różową koszulę, a na nogi ubrałam moje ulubione sneakersy. Poprawiłam makijaż i zrobiłam loki. Tak zeszłam na dół. W salonie siedziała Angie i czytała jakąś książkę.
-Ale się wystroiłaś Violu, wybierasz się gdzieś?
-Tak, ide do kina z Leonem.-Gdy mówiłam te słowa rozległ się dźwiek dzwonka. Podbiegłam do drzwi, poprawiłam włosy i otworzyłam.
-Wow, ślicznie wyglądasz Violetta.
-Dziękuje. Idziemy?-Pożegnałam się z mamą i wyszliśmy z domu, do kina było kilka minut drogi. Gdy dotarliśmy na miejsce Leon kupił nam bilety i popcorn. Nie wiedziałam na jaki film idziemy, ale okazało się że to horror. Zaczęło się. Było naprawdę strasznie w pewnym momencie na ekranie zobaczyłam twarz zalaną krwią, przestraszyłam się i rozsypałam cały popcorn na mnie i na Leona. Film się kończył, wiec wyszliśmy z pomieszczenia.
-Bardzo cię przepraszam, przestraszyłam się i...
-Spokojnie, przecież nic takiego się nie stało.-Wtedy Leon wyjął popcorn z mojej grzywki. Popatrzyliśmy sobie w oczy, nasze twarze były coraz bliżej. Leon oparł ręce na mojej talii. Zamknęłam oczy i poczułam jego wargi na moich, oddałam pocałunek. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, czułam jakbym unosiła się nad ziemią. Gdy odsunęliśmy się od siebie, Leon wyjął bukiet czerwonych róż i wreczył mi go.
-Violetta, czy będziesz moją dziewczyną?
I kto by się spodziewał takiej propozycji :D Jak myślicie, zgodzi się? ;)
sobota, 18 kwietnia 2015
Rozdział 6
-Leon nic mi nie mówiłeś, że chodzisz na zajęcia śpiewu.
-Tyle sie działo za każdym razem kiedy się spotykaliśmy, że nie było okazji.-Popatrzył na mnie radośnie, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego szmaragdowych oczu.
-Ty mi też chyba nie mówiłaś?
-Kiedy mieszkałam w Buenos Aires chodziłam do Studia On Beat. Będąc tam niemal cały czas śpiewałam lub grałam na jakimś instrumencie, muzyka była cały czas obecna w moim życiu. W pewnej chwili chciałam odciąć się od niej, spróbować żyć jak normalna dziewczyna i chodzić do normalnej szkoły. Wtedy postanowiłyśmy z mamą, że się przeprowadzimy. Jednak za namową mojej babci, którą dzisiaj poznałam postanowiłam powrócić do swojej pasji.
-Bardzo dobra decyzja Violetta. Zajęcia śpiewu z profesorem Lucatelli są wyjątkowe, na pewno ci się spodobają. A o co chodzi, że dzisiaj poznałaś babcię ? -Oj Leon długo by tu opowiadać. Jutro ci wyjaśnie, bo dzisiaj jestem bardzo zmęczona. To był ciężki dzień.
-Oczywiście odpocznij Violetta, jutro przyjdę po ciebie i pójdziemy razem na zajęcia.
-Dziękuje Leon.
-Dobranoc, wyśpij się dobrze, spotykamy się rano.-Po tych słowach przytulił mnie i wyszedł. Czułam jego ciepło, a serce zaczęło mi bić mocniej. Zapisanie się na lekcje śpiewu było najlepszą decyzją od kąd tu przyjechałam. Po szybkim prysznicu położyłam się i bardzo szybko zasnęłam myśląc cały czas o Leonie. Wstałam koło 10, miałam dosyć dziwny sen. Śniło mi się moje dzieciństwo i moja mama, która się mną opiekowała, a ja cały czas pytałam się, gdzie jest tata.
Zaczęłam teraz o nim myśleć, jak on mógł nas zostawić, kiedy miałam 2 lata. Ubrałam szybko jedną z najładniejszych sukienek jaką mam i poszłam zjeść śniadanie.
-Dzień dobry, jak się spało ? Wyglądasz na dosyć zamyśloną.
-Mamo, czy mogłabyś mi opowiedzieć coś o moim tacie? Nigdydy tego nie robisz, a ja chcę się coś o nim dowiedzieć.
-Violu, nie mówie ci o nim często, bo to jest dla mnie trudne, ale dobrze opowiem ci trochę. On ma na imię German, nie moge przypomnieć sobie jego nazwiska. Wyglądu też nie pamiętam dokładnie, ponieważ kiedy odszedł pozbyłam się wszystkich naszych wspólnych zdjęć. Pamiętam tylko że był dosyć wysoki i miał lekki zarost. Jak ty się urodziłas, mieliśmy wziąć za niedługo ślub. German wtedy zaczął się dziwnie zachowywać. Pewnego dnia po powrocie z pracy powiedział, że poznał inną kobietę i od nas odchodzi. Czułam się strasznie. Zostawił mnie samą, musiałam sobie sama radzić z wszystkim. Nie chce juz o nim więcej mówić Violu.-Angie wyraźnie posmutniała i wróciła do jedzenia śniadania. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Cześć Violetta, gotowa na zajęcia?
-Oczywiście! Leon poczekaj chwilkę, tylko wezmę torebkę. - Pożegnałam się z mamą i byłam szybko gotowa, żeby wyjść. Podczas drogi na zajęcia opowiedziałam Leonowi o wczorajszym spotkaniu z moją babcią i ciocią. Był bardzo zaskoczony, ale też zadowolony, że je poznałam. Doszliśmy punktualnie na zajęcia. Kiedy Leon otworzył drzwi, zobaczyłam tą jędzę!
-Co tutaj robi ta asteroida?! Też będzie chodzić na te zajęcia ?
-Tak, to jest nasza nowa uczennica Violetta Castillo. - powiedział profesor poważnym tonem.
-Nie mów Leon ze jesteś teraz z tym wielorybem! Zerwałeś ze mną, żeby teraz z nią być! Nie przypuszczałam, że się zniżysz do takiego poziomu.
-Ludmiła nie pozwalam ci obrażać Violetty. Uspokój się już. Jak ja mogłem być z taką dziewczyna jak ty. Dobrze, że już z tobą zerwałem.
-Jak tak możesz mówić Leon?? Ja jestem supernową i żadna Veronica nie dorasta mi do pięt!
-Koniec kłótni dzieciaki. Zajecia się już zaczęły.-Powiedział głośnym tonem profesor. Podczas zajęć nie przejmowałam się Ludmiła i jej uwagami. Ona nie może mnie zniechęcić do muzyki, a szczególnie do Leona. Na koniec zajęć miałam zaśpiewać piosenkę, wybrałam "Euforię". Kiedy skończyłam śpiewać profesor oraz inni uczniowie zaczęli mi bić brawo. Tylko Ludmiła siedziała z obrażoną miną.
-Wykonałabym tą piosenkę sto razy lepiej od niej. Ja powinnam dostać te brawa a nie ona!
-Proszę tak nie mówić Ludmiła. Bardzo się cieszę, że będziesz uczęszczać na nasze zajęcia Violetta, podoba mi się twoja barwa głosu. Dziękuję Wam za dzisiaj i widzimy się jutro. A ty Ludmiła zostań jeszcze chwilkę musimy porozmawiać. Słowa profesora bardzo mnie ucieszyły. Wyszliśmy szybko z Leonem, żebyśmy nie musieli słuchać krzyków Ludmiły.
-Violetta nie spodziewałem się że tak pięknie śpiewasz. Może pójdziemy wieczorem do kina na jakiś fajny film?-Propozycja nie do odrzucenia.-Powiedział śmiejąc się Leon. Nogi się podemną ugięły, czy on zaprasza mnie na randkę? Byłam tak szczęśliwa, że mało co nie wybuchłam, ale musiałam się powstrzymać i po namyśleniu opowiedziałam.
-Jasne, czemu nie?
piątek, 17 kwietnia 2015
Rozdział 5
Patrzyłyśmy z Angie porozumiewawczo na siebie. Zmieniam zdanie, jednak ten dzień jest najgorszy w moim życiu, ciekawe co mnie jeszcze spotka we Włoszech? Lucia nic nie wiedziała o naszych "przygodach" z Ludmiłą.
-Córeczko, dobre wieści. Przedstawiam ci twoją ciocię i kuzynkę, udało nam się je odnaleźć.-Lucia była bardzo szczęśliwa z powodu znalezienia nas, o czym świadczył jej szeroki uśmiech.
-I ty to nazywasz dobrymi wieściami?? Ja na pewno nie mam nic wspolnego z tą małpą! Ta jej mama pewnie też nie lepsza.-Mówiła patrząc na nas z pogardą. Następnie szybko udała się w strone wyjścia.
-Bardzo was przepraszam za moją córkę, nie wiem co w nią wstąpiło.-Zrobiło mi się żal cioci, musiałam jakoś wyjść z tej sytuacji.
-Nic się nie stało, po prostu spotkała nas z Ludmiłą niemiła sytuacja, ale już wszystko w porządku.
-Mam taką nadzieję. Po prostu Ludmi ma taki...mocny charakter.
-No to, co idziemy?-Angie uratowała mnie zmieniając temat. Po drodze moja mama opowiadała o mojej przygodzie z muzyką. Pare minut później byłyśmy już w domu. Mama i Lucia poszły gotować dla nas obiad, a ja zostałam w salonie z babcią. Sofia od razu po wejściu zauwazyła fortepian.
-Violu, mogłabyś mi coś zaśpiewać? Twoja mama miała taki piękny głos jako mała dziewczynka.-Babcia wiedziała, że skończyłam już ze śpiewem, ale nie mogłam jej odmówić. Podeszłam do fortepianu i zaczęłam grać.
"Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy..."
Gdy skończyłam, zaczęłam żałować mojej decyzji. Widziałam uśmiech na twarzy Sofii, ona chciała żebym przypomniała sobie o mojej pasji.
-Dziękuje babciu, jesteś najlepsza.-Przytuliłam ją mocno, w tym czasie Angie i ciocia wołały nas na obiad. Jadłyśmy w miłej atmosferze. Zdązyłam już zapomnieć o Ludmile. Po zjedzeniu posiłku pożegnałyśmy się z Lucią i Sofią.
-I jak Violu? Nie spodziewałabyś się, że we Włoszech spotka nas tyle rzeczy.-Angie patrzyła na mnie zadowolonym wzrokiem.
-Mamo, chciałabym powrócić do śpiewania.
-Naprawde? Oj Violu nawet nie wiesz jak się cieszę. Zadzwonie do mojej znajomej może poleci mi jakiegoś dobrego nauczyciela w Rzymie.-Po tych słowach Angie wybiegła jak wystrzelona z procy. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie czekałyśmy na nikogo, ale poszłam otworzyć.
-Leon?
-Violetta, moge wejść?
-Jasne, zapraszam.-Uśmiechnęłam się niepewnie. Po co on przyszedł? Myślałam, że po mojej akcji z Ludmiłą nie będzie chciał już mnie widzieć. Usiedliśmy na kanapie w salonie.
-Przepraszam cie za to wczorajsze zachowanie Ludmiły. Chciałem ci powiedzieć, że z nią zerwałem i już nie będzie ci sprawiać przykrości.-Nie wierze własnym uszom! Leon przyszedł mnie poinformować, że zerwał z dziewczyną! A może on coś do mnie czuje?
-Bardzo mi przykro, nie chciałam, żebyś z mojej winy zrywał z nią.
-To nie z twojej winy, po prostu od dłuższego czasu się nie dogadujemy, a ona jest o wszystko zazdrosna.-W tej chwili do salonu wparowala Angie, z takim uśmiechem jakby wygrała na loterii.
-Violu! Mam super wiadomość! Zapisałam cie na lekcje śpiewu do profesora Lucatelli!
-Ale super, to znaczy że od jutra chodzimy razem na zajęcia.-Leon popatrzył mi w oczy i obdarzył mnie swoim zniewalającym uśmiechem.
czwartek, 16 kwietnia 2015
Rozdział 4
Kiedy zjadłam śniadanie mama zaczęła mnie pośpieszać, żebyśmy zdążyły na spotkanie. Po paru minutach wyszłysmy z domu i udałyśmy się do kawiarni, gdzie miało odbyć się spotkanie. W tym czasie mama zdążyła mi opowiedzieć o tej tajemniczej rozmowie. Bardzo mnie ciekawiło kto to może być. Po chwili czekania przed umówionym miejscem podeszła do nas kobieta w średnim wieku. Miała lekko już siwe włosy upięte w niewielką kitkę.
-Dzień dobry czy pani to Angie Castillo?
-Tak, o co chodzi?-W tym momencie pojawiła się druga kobieta. Była wysoka a jej długie, blond włosy były rozpuszczone, zapięte tylko małą spinką po prawej stronie. Myślę, że miała tyle lat co moja mama. Kobiety zaczęły ze sobą coś szeptać. Nie wiedziałyśmy o co im chodzi. W końcu Angie nie wytrzymała.
-Mogą mi panie powiedzieć w jakiej sprawie chciałyście z nami spotkać?
-Więc ja...jestem pani...matką.-Powiedziała poważnym, ale lekko przestraszonym tonem starsza pani.
-A to Lucia, twoja siostra.-Powiedziała nieco pewniej statsza kobieta, wskazując na blondynkę.
Byłyśmy z mamą bardzo zszokowane.
-Nie mogę w to uwierzyć. Tyle czasu próbowałam was odnaleźć.-Mówiła Angie łamiącym się głosem.
-Co wy tu robicie? Jak nas znalazłyście po tylu latach?
-Usiądźmy w kawiarni, wszystko Wam opowiem.-Zamilkłam nie wiedziałam co o tym myśleć. Właśnie teraz dowiedziałam się, że mam babcię i ciocię. Zajęłyśmy miejsce przy stoliku w rogu kawiarni.
-Jak to się stało, że jesteś tutaj? Ja was prawie nie znam, odeszłaś odemnie jak byłam małym dzieckiem. Nawet nie byłaś w stanie nas wychować mamo! Postanowiliście z tatą oddać nas pod opiekę ludzi, których nawet nie znałaś, ale oczywiście, lepiej podróżować sobie po świecie niż zajmować się własnymi dziećmi! Jak tak mogliście zrobić?!
Nigdy Wam tego nie wybacze.- Mama mówiła podniesionym głosem, a łzy spływały po jej policzkach.
-Angie, córeczko mi też było z tym trudno byliśmy młodzi, nie potrafiliśmy sobie z tatą z tym poradzić. Wiem, że źle postąpiliśmy, masz pełne prawo mnie teraz nienawidzić, byłam zwykłym tchórzem. Ale zrozum mnie kochanie, zrobiłam to dla waszego dobra, chciałam żebyście z Lucią miały szczęśliwe dzieciństwo. Musiałam was rozdzielić z siostrą, ponieważ nikt nie chciał opiekować się dwoma dziećmi naraz. Dopiero później zdałam sobie sprawę co ja zrobiłam. Szukałam was przez wiele lat. Gdy zaczęłam tracić nadzieję zobaczyłam w telewizji występ Ludmiły Ferro, byłam wzruszona. Postanowiłam poszukać informacji o tej wspaniałej wokalistce. Wtedy dowiedziałam się, że to moja wnuczka, córka Luci. Bez zastanowienia, spakowałam walizki i pojechałam do Barcelony szukać ich. Gdy wyjaśiłam całą sytuację Lucia pomogła mi znaleźć ciebie Angie.-Moja mama była wzruszona, łzy które spływały jej po twarzy nie były już łzami smutku. Nastała długa cisza, przerwała ją Angie.
-A gdzie w takim razie jest tata?
-On... nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym.-Sofia posmutniała, ale szybko wzięła się w garść.
-Wiem, że mi tego nigdy nie wybaczycie ale chcę z wami trochę pobyć, zobaczyć jakie mam wspaniałe córki mimo iż tak się strasznie zachowałam.-Wtedy mama podeszła do babci i cioci i się bardzo mocno przytuliły. Obserwowałam całą sytyację z uśmiechem. Wszystko zanyna się powoli układać.
-Mamo muszę się jeszcze oswoić z tą sytacją, może wpadniecie do mnie do domu?
-Dziękuję Angie. Mam nadzieje ze spędzimy wspaniały czas. Bo teraz tylko wy jesteście dla mnie najważniejsze. I oczywiście moje kochane wnuczki-Viola i Ludmi.-Wtedy usłyszałam za mną krzyki jakiejś dziewczyny.
-Mamo?? Co ty tu robisz z tą marną asteroidą?-Mojej miny nie da się opisać. To właśnie ona jest moją kuzynką?? Gorzej już nie mogłam trafić.
Jak wrażenia? Wiecie już o kogo chodzi? :D
środa, 15 kwietnia 2015
Rozdział 3
Weszłam wściekła do domu i trzasnęłam drzwiami. Moja mama wybiegła z kuchni i wyglądała na przerażaoną tym, co zobaczyła.
-Violu co się stało??
-Podczas spaceru z Leonem potknęłam się i wpadłam do fontanny.-Angie zaczęła się śmiać, po chwili jednak spoważniała.
-Violu idź się przebierz, później wszystko mi opowiesz.-Mocno mnie przytuliła i wtedy zdałam sobie sprawę jaką mam cudowną mamę. Kiedy się przebrałam i wysuszyłam usłyszałam pukanie do drzwi.
-A teraz opowiadaj, jak TO sie stało.-Mówiła wyraźnie rozbawiona pokazując na kupkę przemoczonych ubrań.
-Spacerowałam z Leonem, który jest po prostu cudowny. Całą drogę myślałam tylko o nim i w pewnym momencie straciłam równowagę i...wpadłam do fontanny.-Ostatnie słowa wypowiedziałam troche ciszej, widziałam szeroki uśmiech na twarzy mamy.
-Oj kochanie, to musiało być zabawne, dlaczego się tak smucisz?
-Wiem, myślałam że to będzie najlepszy dzień w moim życiu bo później ja wepchnęłam Leona do wody. Śmialiśmy się i bawiliśmy wspaniale, aż do pewnego momentu. Wtedy przyszła jego dziewczyna. Nic mi o niej nie mówił! A najlepsze jest to, że okazała się nią ta okropna jędza z lotniska!
-Violetta, przecież mówiłaś ze nie słuchałaś co mówił. Może o niej powiedział, ale ty nie słyszałaś?-Poczułam się głupio, faktycznie Leon nie był niczemu winien, a ja sprawiłam mu przykrość.
-Nie pora teraz na smutki! Dziewczyno patrz jaki tu bałagan, a walizki nadal nie rozpakowane, do roboty!-Wesoła Angie udając surową matkę wydawała mi polecenia. Rozpakowałyśmy się razem, nieźle się przy tym bawiąc. Poczułam się zmęczona, w końcu dzisiaj cały dzień zwiedzałam, nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie promienie słońca, spojrzałam na zagarek, wskazywał 11:30. Szybko wyskoczyłam z łóżka, wzięłam prysznic i nałożyłam na siebie zwiewną sukienkę. Tak ubrana zeszłam na śniadanie. Mama rozmawiała z kimś przez telefon, więc zrobiłam sobie tosty, gdy miałam zacząć jeść przyszła do jadalni.
-Dzień dobry Violu! Mam nadzieje że już masz lepszy humor, bo za chwilę idziemy na spotkanie do miasta.-Mówiła to z usmiechem na twarzy, ciekawe kto to? Nie zdążyłam zaptytać, ponieważ poszła do swojego pokoju.
wtorek, 14 kwietnia 2015
Rozdział 2
Pogoda była świetna, słońce we Włoszech wydawało sie być jakieś inne niż to w Argentynie. Spacerowaliśmy oglądając piękne widoki, wiatr rozwiewał moje wlosy. Czułam sie jak księżniczka obok księcia. Jak ja kocham Rzym! Leon jest taki cudowny, nie moglam skupić się na tym co mowi, tonęłam w jego nieziemskich oczach.
-Violetta, słuchasz mnie?
-No jasne że tak.-Odpowiedzialam troche zmieszana.
-Tak? A o czym teraz mówiłem?-Powiedział to wyraznie rozbawiony.
-O czym? Yyy... no o tym... Platonie?
-O Panteonie Violetta.-Teraz już nie ukrywał śmiechu. Jak on cudownie się śmieje! Nie moge wyjść z podziwu jak on pięknie mówi po włosku, ja sie uczyłam tego języka odkąd pamietam, teraz mówie płynnie, ale jednak nadal mam lekki akcent. Nagle straciłam rownowagę, potknęłam się o coś i poczułam, że jestem cała mokra. Nie wiedzialam co się dzieje, rozejrzałam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Siedziałam w fontannie!
-Violetta? Nic...ci sie...nie...stało?-Mówił Leon przerywając wybuchami śmiechu.
-Bardzo śmieszne Leon. Chodź to i pomoz mi wstać.
-Oj no nie bądź zła, po prostu to było zabaaaaaa...-Gdy podał mi ręke wykorzystałam sytuacje i wciągnęłam go do fontanny.
-No to było dopiero zabawne!-Krzyczałam nie mogąc powstrzymać się od śiechu.
-Ach tak? A masz ty zdrajco!-Mówił chłopak oblewając mnie wodą. Chlapaliśmy się dobre pare minut, przechodnie się na nas patrzyli uważając nas za wariatów.
-Koniec! Leon przestań! Rozejm!
-Dobrze, niech ci będzie, ale żeby nie było to ja wygrałem.-Powiedzial ukazując rząd idealnie równych zębów. Śmialiśmy się jak małe dzieci, po chwili zauważyłam jakąś dziewczynę idącą szybkim krokiem w naszą stronę.
-Leon!? Co ty robisz w fontannie z tą...z tą morderczynią!?-Nie mogłam uwierzyć wlasnym oczom to była dziewczyna, ktorą niechcący uderzyłam walizką na lotnisku.
-Kochanie...my tylko...bo Violetta wpadła... i chciałem jej pomóc...
-Nie obchodzi mnie żadna Valentina! Jesteś moim chłopakiem i nie pozwalam ci pomagać nikomu, a szczególnie takim jak ONA.-Powiedziała akcentując ostatnie słowo. Nie wiedziałam co mam robić. Byłam smutna i wkurzona na Leona, że nie powiedział mi, że ma dziewczynę! Wyszłam z fontanny i zaczełam biec w stronę domu. Leon wołał mnie, ale nie obchodziło mnie co ma mi do powiedzenia. Biegnąc zaczęłam rozmyślać o powrocie do Buenos Aires...
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Rozdział 1
Samolot wylądował, nareszcie. Mieliśmy opóźnienie z powodu złej pogody (ach ta Europa). Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nigdy nie byłam za granicą, a to przecież inny kontynent!
-Violu, musimy już iść.
-Tak, już idę, tylko wezmę...- Widziałam jak moja walizka spada ze schodów lotniska, zaczęłam biec w jej kierunku.
-Au! Uważaj trochę, przecież ta walizka by mnie zabiła!
-Bardzo cię przepraszam, nie chcia...- Nie mogłam dokonczyć, ponieważ blondynka wciąż na mnie krzyczała.
-Słuchaj, nie obchodzi mnie czy ci przykro czy nie, ja jestem supernovą i masz sie do mnie odnosić z szacunkiem!- Nie wiedziałam co powiedzieć, przeprosiłam jeszcze raz i jak najszybciej pobiegłam w stronę wyjścia. Tam czekała już na mnie mama, wołając żebym się pośpieszyła bo nam taksówka odjedzie. Angie jest taka zabawna, przecież to nie autobus. Kocham ją, ale czasem mówi różne dziwne rzeczy. Gdy dojechałyśmy do naszego nowego domu, od razu pobiegłam do swojego pokoju. Podobał mi się, ściany były w moim ulubionym kolorze- fioletowym. Postanowiłam jednak ożywić trochę pomieszczenie, więc wzięłam pędzel i zaczęłam malowac na ścianach kolorowe motylki. Efekt mi się podobał. Nie miałam ochoty się rozpakowywać. Pomyślałam, że przejde się trochę po mieście. Powiedziałam o tym mamie, ale ona znając mnie wiedziała że się zgubię.
-Mam w Rzymie przyjaciółkę, której syn jest w twoim wieku. Mogę po niego zadzwonić, żeby pokazał ci miasto, na pewno się dogadacie.
-Okej. Ale mam nadzieję, że nie jest jak reszta chłopaków, których mi przedstawiałaś.- Na to wspomnienie zaczęłam się smiać, Angie dołączyła do mnie. Po chwili, jednak dodała udawając poważną minę.
-Obiecuję, już nie będę cię przedstawiać żadnym chłopakom, ale dla Leona zrobimy wyjątek.-Wyjęła telefon i zadzwoniła do mamy chłopaka, ja w tym czasie włączyłam telewizor. Ogladałam jakieś głupawe telenowele do momentu aż zadzwonił dzwonek. Z niezbyt wielkim entuzjazmem poszłam otworzyć drzwi. Myślałam że zobaczę tam kolejnego okularnika z aparatem na zębach, nie miałam racji. Stałam osłupiała gapiąc się na chłopaka.
-Eee cześć? Jesteś tam?- Odezwał się melodyjnym głosem, mogłabym go słuchać całymi dniami. Jego usta ułożyły się w szeroki uśmiech, a ja ujrzałam rząd lśniących, białych zębów. Po chwili zorientowałam się że stoję tam jak wariatka i nic nie mówie.
-Przepraszam, zamysliłam się. Leon tak?
-Tak, to ja, a ty to pewnie Violetta?
-Skąd znasz moje imię?
-Twoja mama dzwoniła do mojej żebym przyszedł cię oprowadzić, nie wiesz?
-A no tak, zapomniałam.- Czułam się jak idiotka, spotkałam takiego chłopaka i odrazu musiałam się ośmieszyć. Brawo Violetta!
-Idziemy?- Spojrzał na mnie pytająco szmaragdowymi oczami, a ja nie mogąc powiedzieć słowa pokiwałam głową i zamknęłam drzwi za sobą. Ten dzień zapowiada się wspaniale!