poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 30

Szcześliwa kilka minut wpatrywałam się w kartkę. Czyli to dlatego nie zaprosił mnie od razu. Zauważyłam, że Leon chyba się troche niecierpliwi. Wstałam z miejsca i przytuliłam chłopaka, siadając mu na kolanach. Ludzie się trochę dziwnie na nas patrzyli, ale zignorowałam to.
-Jasne, że z tobą pójdę!-Gdy z powrotem znalazłam się na swoim miejscu przyglądnełam się jedzeniu. Pałeczki, mogłam się spodziewać. Popatrzyłam na szatyna miną zbitego psa. Podszedł do mnie rozbawiony i objął moją dłoń swoją. Gdy nauczył mnie nimi jeść skończyłam samodzielnie posiłek. Gdy byliśmy pod drzwiami złączyłam nasze usta i pożegnałam się. Wchodząc do domu zobaczyłam Angie siedzacą w salonie z jakimiś papierami.
-No opowiadaj jak tam randka!
-Ogólnie fajnie, ale..zaprosił mnie na bal!
-Świetnie córciu!-Wtedy się przytuliłyśmy.
-A teraz zmykaj, musisz być na jutro wyspana.-Wykonałam polecenie i po krótkim prysznicu leżałam już w łóżku. Przed zaśnięciem sprawdziłam jeszcze telefon, zauważyłam SMS od Leona.
"Dobranoc kotku <3"
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam. Zasnęłam myśląc o chłopaku...
Jak zawsze obudził mnie budzik. Wyłaczyłam urządzenie i ubrałam się we wcześniej wybrany strój . Zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadania i przywitałam się z resztą domowników siedzących przy stole.
-Gotowa na dzisiaj Violu?-Zapytała mnie Angie z uśmiechem na twarzy.
-Tak, idę dzisiaj z dziewczynami do Ludmiły się przygotować. A ciebie nie będzie? Wiesz, jako opiekun.
-Nie, tym razem zostaję.-Resztę posiłku skończyłam w ciszy. Później razem z mamą poszłam do Studia. Na zajęciach głównie ćwiczyliśmy gotową już piosenkę. Muszę przyznać, że wychodzi nam świetnie. Gdy miałam wychodzić z sali usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
-Tak Beto?
-Veronico, przyniesiesz mi struny do tego..em..no do tego co mam w ręce?
-Mam na imię Violetta, a to jest gitara.-Posłałam uśmiech nauczycielowi i poszłam do schowka. Niezły tu bałagan, kilka minut szukam tych strun i nie mogę znaleźć.
-Tego szukasz?-Odwróciłam się i zobaczyłam Diego, który trzymał przedmiot w ręce.
-Tak! Dzięki.
-Violetta, przyjaźnisz się z Camilą no a ja muszę jej coś powiedzieć i nie wiem jak zareaguje...
-O co chodzi?

*Camila*
Szukałam mojego chłopaka i widziałam, że chyba wchodzi do schowka.
-Violetto, ja wracam do Hiszpanii.-To niemożliwe..czułam jak do moich oczu napływają łzy i jak najszybciej wybiegłam z pomieszczenia. Słyszałam, że mnie wołają, ale nie zracałam na to uwagi. Dobiegłam do parku i usiadłam na ławce. W tym już nie mogłam powstrzymać łez. Jak on mógł? Nie powiedział mi o tym, a mówi Violettcie? Poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę.
-Cami słuchaj..
-Nie mam teraz ochoty. Coś cie łączy z Diego?
-Camila, chyba oszalałaś, ja jestem z Leonem, a Diego cię kocha.
-To dlaczego mi nie powiedział, a mówi tobie?-Mówiłam szlochając.
-Nie wiedział jak, chciał cię najpierw przygotować.-Po tych słowach trochę się uspokoiłam.-A teraz nie płacz, tylko idziemy szykować się na bal. Musisz wykorzystać ten czas, który wam został.
-Przepraszam Violu, ja..-Nie skończyłam, ponieważ dziewczyna mnie przytuliła.
-Diego cię odprowadzi, bo musicie sobie porozmawiać, a ja idę do domu po sukienkę.
-Diego? Przecież on już poszedł.-Przyjaciółka gestem kazała mi się odwrócić. Wykonałam jej polecenie i za sobą ujrzałam chłopaka. Momentalnie rzuciłam mu się na szyję.

*Violetta*
Odeszłam od pary i zwróciłam się w stronę domu. Zjadłam obiad w rekordowym tępie, po czym podziękowałam i odeszłam od stołu. Szybko wspięłam się po schodach i będąc w swoim pokoju zabrałam torbę z ubraniem na bal. Chwilę później stałam już pod domem kuzynki. Dziewczyny już tam były. Wszystkie przebrałyśmy się w suknie i nawzajem uczesałyśmy i umalowałyśmy.
Ja w efekcie wyglądałam tak. Wszystkie wyglądałyśmy ślicznie: Ludmi, Cami, Fran. Moje przeglądanie przed lustrem przerwał pisk kuzynki.
-Dziewczyny! Chłopaki już przyjechali, zobaczcie!-Zaciekawiona wyjrzałam przez okno i zauważyłam dużą, czarną limuzynę. Nie mogę uwierzyć, naprawdę się postarali. Zeszłyśmy ze schodów tak szybko, jak pozwalały nam nasze szpilki. Gdy byłyśmy na dole, do środka weszli chłopaki.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział, ale szkoda, że w opowiadaniu nie ma Naty. Chętnie zobaczyłabym, jaki strój dla niej wybrałaś ( a stroje świetnie wybierasz!). :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3 a Naty może niedługo się pojawi ;)

      Usuń