wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 2

Pogoda była świetna, słońce we Włoszech wydawało sie być jakieś inne niż to w Argentynie. Spacerowaliśmy oglądając piękne widoki, wiatr rozwiewał moje wlosy. Czułam sie jak księżniczka obok księcia. Jak ja kocham Rzym! Leon jest taki cudowny, nie moglam skupić się na tym co mowi, tonęłam w jego nieziemskich oczach.
-Violetta, słuchasz mnie?
-No jasne że tak.-Odpowiedzialam troche zmieszana.
-Tak? A o czym teraz mówiłem?-Powiedział to wyraznie rozbawiony.
-O czym? Yyy... no o tym... Platonie?
-O Panteonie Violetta.-Teraz już nie ukrywał śmiechu. Jak on cudownie się śmieje! Nie moge wyjść z podziwu jak on pięknie mówi po włosku, ja sie uczyłam tego języka odkąd pamietam, teraz mówie płynnie, ale jednak nadal mam lekki akcent. Nagle straciłam rownowagę, potknęłam się o coś i poczułam, że jestem cała mokra. Nie wiedzialam co się dzieje, rozejrzałam się i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Siedziałam w fontannie!
-Violetta? Nic...ci sie...nie...stało?-Mówił Leon przerywając wybuchami śmiechu.
-Bardzo śmieszne Leon. Chodź to i pomoz mi wstać.
-Oj no nie bądź zła, po prostu to było zabaaaaaa...-Gdy podał mi ręke wykorzystałam sytuacje i wciągnęłam go do fontanny.
-No to było dopiero zabawne!-Krzyczałam nie mogąc powstrzymać się od śiechu.
-Ach tak? A masz ty zdrajco!-Mówił chłopak oblewając mnie wodą. Chlapaliśmy się dobre pare minut, przechodnie się na nas patrzyli uważając nas za wariatów.
-Koniec! Leon przestań! Rozejm!
-Dobrze, niech ci będzie, ale żeby nie było to ja wygrałem.-Powiedzial ukazując rząd idealnie równych zębów. Śmialiśmy się jak małe dzieci, po chwili zauważyłam jakąś dziewczynę idącą szybkim krokiem w naszą stronę.
-Leon!? Co ty robisz w fontannie z tą...z tą morderczynią!?-Nie mogłam uwierzyć wlasnym oczom to była dziewczyna, ktorą niechcący uderzyłam walizką na lotnisku.
-Kochanie...my tylko...bo Violetta wpadła... i chciałem jej pomóc...
-Nie obchodzi mnie żadna Valentina! Jesteś moim chłopakiem i nie pozwalam ci pomagać nikomu, a szczególnie takim jak ONA.-Powiedziała akcentując ostatnie słowo. Nie wiedziałam co mam robić. Byłam smutna i wkurzona na Leona, że nie powiedział mi, że ma dziewczynę! Wyszłam z fontanny i zaczełam biec w stronę domu. Leon wołał mnie, ale nie obchodziło mnie co ma mi do powiedzenia. Biegnąc zaczęłam rozmyślać o powrocie do Buenos Aires...

1 komentarz:

  1. Super rozdział <3 W końcu mogłam zajrzeć do ciebie :) Dzięki za wszystkie komy u mnie :)

    OdpowiedzUsuń